
Gdy w kwietniu 2024 roku MEN ogłosiło koniec obowiązkowych prac domowych w klasach 1-3 oraz ich „dobrowolność” w starszych rocznikach, miało to być remedium na przeciążenie uczniów i narastające konflikty w domach. Dziś, po roku, coraz więcej głosów – zarówno od rodziców, jak i nauczycieli – dowodzi, że zamiast poprawy dostaliśmy chaos i spadek poziomu nauczania. Zamiast ulgi – frustracja rodziców
– „Myślałam, że znikną awantury, a wróciły w nowej formie” – mówi Monika, mama siódmoklasistki. – „Córka przestała cokolwiek robić, bo wie, że nie musi. Tłumaczę, proszę, a ona odpowiada: ‘to nieobowiązkowe’”.
To nie jest odosobniony przypadek. Wielu rodziców przyznaje, że bez „przymusu” szkoły, dzieci zupełnie przestały się uczyć w domu. Dla części rodzin oznacza to codzienną walkę o najprostsze rzeczy: powtórkę materiału, przeczytanie lektury, przygotowanie się do sprawdzianu. Fakty: spadek umiejętności i brak systematyczności
Dyrektorzy szkół mówią o dramatycznym spadku poziomu. – „Uczniowie nie ćwiczą, nie powtarzają materiału. To, czego nie utrwala się w domu, błyskawicznie wypada im z głowy” – mówi dyrektor Miciuk z Lublina.
Nauczyciele przyrody zwracają uwagę, że nawet podstawowa wiedza „z regionu” została zapomniana. – „Kiedy zapytałam, co to jest gołoborze, nikt nie wiedział, choć mieszkamy w Świętokrzyskiem” – opowiada nauczycielka Julki. Polaryzacja – dzieci z „dobrych domów” poradzą sobie, reszta zostaje w tyle
Zniesienie obowiązku odrabiania lekcji najbardziej uderzyło w uczniów bez solidnego wsparcia w domu. Tam, gdzie rodzice są zapracowani lub nie potrafią pomóc dziecku z materiałem, szkoła przestała pełnić swoją kontrolną rolę.
– „Moje dziecko bez systematycznych prac domowych zniknęło w TikToku. Nie mam złudzeń, że bez odgórnego nakazu samo wróci do książki” – mówi mama piątoklasistki z mniejszej miejscowości.
– „Kiedyś praca domowa była pretekstem do powtórki. Teraz w wielu rodzinach zniknęła razem z jakimkolwiek utrwalaniem wiedzy” – podkreśla Małgorzata, nauczycielka wczesnoszkolna z Olsztyna. Nauczyciele kombinują, rodzice improwizują
Reforma wymusiła na nauczycielach i rodzicach tworzenie „obejść”. – „Nie mogę zadać pracy domowej, więc ‘urywam temat’ i proszę o dokończenie w domu” – przyznaje Małgorzata. Patryk z Lublina wprowadził domowy rygor: codzienne powtórki bez względu na to, czy szkoła coś zadawała, czy nie.
Tyle tylko, że nie wszyscy rodzice mogą sobie na to pozwolić. Brak pomysłu na alternatywę
Zamiast zreformować jakość prac domowych – uczynić je krótszymi, ciekawszymi i bardziej angażującymi – MEN po prostu usunęło je z programu. Efekt? Szkoła oducza systematyczności, a uczniowie zaczynają lekceważyć własną edukację.
– „Wielu z nich nie przynosi lektur, nie zna podstaw, bo przyzwyczaili się do myśli, że ‘i tak nic im za to nie grozi’” – mówi Bartek, polonista z Łodzi. Reforma oderwana od realiów
W dużych miastach dzieci mogą korzystać z dodatkowych zajęć i korepetycji. W mniejszych miejscowościach, gdzie często jedyną formą „pracy nad sobą” była dotąd obowiązkowa praca domowa, dziś wielu uczniów zostaje bez wsparcia i bez motywacji.
– „W małych gminach prace domowe były jedyną szansą, by dziecko coś systematycznie robiło po lekcjach” – mówi nauczycielka z woj. podkarpackiego. Rodzice: system nie uczy odpowiedzialności
– „Kiedy dziecko wie, że nikt go z niczego nie rozliczy, uczy się kombinowania, a nie pracy” – uważa mama szóstoklasisty z Krakowa. – „Dzieci potrzebują jasnych zasad i granic. Reforma je zniosła, ale nie stworzyła nic w zamian”. Podsumowanie.
Rok bez prac domowych miał przynieść ulgę uczniom i rodzinom, ale w rzeczywistości pogłębił chaos. Szkoła straciła wpływ na nawyki dzieci, a nierówności edukacyjne się pogłębiły. Odejście od bezrefleksyjnego zadawania „suchych” zadań – tak, to byłby krok w dobrą stronę. Ale całkowita rezygnacja z systematycznej pracy w domu? To strzał w kolano. A jakie są Państwa doświadczenia po roku tej „reformy”?
——–
Źródło: Aleksandra Pucułek, „Rok bez prac domowych. ‘Córka płakała, teraz ja płaczę’”, Radio ZET, 21 marca 2025.