
Na pierwszy rzut oka nic nie zapowiadało takiego kryzysu. W lutym 2025 r. Sąd Najwyższy wydał długo wyczekiwane orzeczenie, które wskazało jednoznacznie: godziny ponadwymiarowe nauczycieli muszą być traktowane jak nadgodziny z Kodeksu pracy, a co za tym idzie – odpowiednio wynagradzane. W środowisku zawrzało z nadziei: po latach niepewności i luk prawnych wreszcie miał zapanować porządek.
Tymczasem mija pół roku, a Ministerstwo Edukacji Narodowej… milczy. Nie ma przepisów wykonawczych, nie ma jasnych wytycznych, nie ma nowych zasad rozliczeń. Są za to obawy – coraz więcej nauczycieli może przepracować więcej godzin, nie otrzymując za nie należnego wynagrodzenia.
– „Mamy gotowe rozwiązania, które można wdrożyć od ręki. Ale nie ma woli politycznej” – mówi dr Waldemar Jakubowski, przewodniczący oświatowej „Solidarności”. – „Gdy chodzi o zmiany ideologiczne w szkołach, potrafią być wprowadzane z dnia na dzień. Ale kiedy chodzi o pieniądze dla nauczycieli, następuje paraliż decyzyjny” – dodaje bez ogródek.
Chaos u samorządów. „Nie wiemy, jak rozliczać pensje”
Niewdrożenie przepisów to nie tylko problem dla nauczycieli. Brak jednoznacznych wytycznych z Ministerstwa uderza również w samorządy – czyli organy prowadzące szkoły i odpowiedzialne za wypłaty. Urzędnicy nie wiedzą, jak rozliczać ponadwymiarowe godziny. Pojawiają się obawy, że w wielu gminach nauczyciele nie zobaczą pełnych przelewów na kontach, a lokalne budżety zostaną sparaliżowane przez niepewność legislacyjną.
Pięcioprocentowa korekta? Zbyt mało, zbyt późno!
W tle tego chaosu rozgrywa się jeszcze jedna batalia: o realną wartość nauczycielskich pensji. Choć w zeszłym roku doszło do długo wyczekiwanej podwyżki, była ona – jak wskazują eksperci – jedynie odpowiedzią na inflację i wcześniejsze lata zamrożonych płac. Tegoroczna pięcioprocentowa korekta już dziś wygląda jak kiepski żart w obliczu rosnących kosztów życia.
Dla wielu pedagogów jedynym ratunkiem budżetowym miały być właśnie godziny ponadwymiarowe. Tymczasem coraz bardziej realny staje się scenariusz, w którym ta dodatkowa praca nie zostanie uczciwie wynagrodzona. A przecież mówimy o grupie zawodowej, która już teraz zmaga się z niedoborami kadrowymi, wypaleniem zawodowym i brakiem społecznego szacunku.
Wrzesień 2025: początek kryzysu?
Jeśli rząd nie podejmie natychmiastowych działań, możemy mieć do czynienia z najpoważniejszym kryzysem w polskiej oświacie od lat. Bez gwarancji wypłat, bez rozporządzeń wykonawczych i bez woli dialogu, nauczyciele nie będą czekać bezczynnie. Nastroje są radykalne – a wrzesień zamiast powrotem do nauki, może stać się początkiem ogólnopolskiego protestu.
Oświatowa „Solidarność” nie zamierza czekać – już 13 września planowana jest ogólnopolska manifestacja w Warszawie.
———-
Źródło: Artur Matyszczyk, Szok w oświacie. Nauczyciele mogą nie dostać części wypłat, Niezalezna.pl, 7 lipca 2025.