Basiowe zamiast czarnkowych – czyli jak MEN potrafi zniechęcić nawet najbardziej zaangażowanych nauczycieli
Wyczekiwany komunikat Ministerstwa Edukacji Narodowej w sprawie płatności za godziny ponadwymiarowe okazał się… kolejnym rozczarowaniem. Zamiast jasnych zasad i szacunku dla naszej pracy – mamy chaos, frustrację i nowe słowo w nauczycielskim słowniku: „basiowe”.
MEN uznało, że płacić należy tylko wtedy, gdy lekcja faktycznie się odbyła.
Czyli jeśli klasa jest na wycieczce, a Ty siedzisz w szkole w gotowości – nie dostaniesz ani złotówki. W skrócie:
za odwołaną lekcję = 0 zł,
za gotowość do pracy = 0 zł,
za to, że system nie działa = 0 zł.
Tymczasem to my łapiemy dodatkowe godziny, żeby uzupełnić braki kadrowe i ratować budżet domowy. Jak podaje Ministerstwo Edukacji Narodowej, tygodniowo w 25 tysiącach polskich szkół realizowanych jest aż 2,2 miliona godzin ponadwymiarowych.
Teraz MEN twierdzi, że „nadużycia” trzeba ukrócić. W praktyce oznacza to, że zamiast tych, którzy kombinują, stracą ci, którzy naprawdę pracują.
Nie dziwi więc, że środowisko wrze:
nauczyciele odwołują wycieczki,
rezygnują z godzin ponadwymiarowych,
pytają wprost: czy naprawdę warto się starać, jeśli władza nie widzi w nas partnerów, tylko koszt?
„Basiowe” – nazwa może i zabawna, ale sytuacja już nie.
Zamiast odbudowywać zaufanie po latach „czarnkowych” absurdów, dostaliśmy kolejny sygnał, że nauczyciel jest ostatnim ogniwem w systemie, który bez nas po prostu nie działa.
Czas powiedzieć wprost:
Nie chcemy ani „czarnkowych”, ani „basiowych” – chcemy uczciwego traktowania i godnego wynagradzania za realną pracę.
https://www.rp.pl/…/art43195381-joanna-cwiek-swidecka…



