
Budujemy dom od… dymu. Czyli jak wygląda polska reforma edukacji
Polska szkoła od lat przypomina dom, który ktoś usiłuje zbudować, zaczynając od dymu z komina. Bez fundamentów, bez planu, bez narzędzi. A potem wszyscy się dziwią, że przecieka i wali się od pierwszego podmuchu wiatru.
Szkoła stała się wygodnym chłopcem do bicia. Gdy coś idzie nie tak — winna szkoła. Gdy dzieci są przeciążone — szkoła. Gdy nie potrafią współpracować — szkoła. Gdy społeczeństwo się rozjeżdża — szkoła.
A przecież ona, ta biedna, zmęczona instytucja, wciąż ma w sobie potencjał. Tylko że ten potencjał trzeba pielęgnować — a nie zakopywać pod kolejnymi absurdami: zakazem zadawania prac domowych, fikcyjnymi reformami, papierowymi kompetencjami i biurokratycznym kneblem. Jarosław Pytlak mówi wprost: „jestem certyfikowanym malkontentem tej reformy”. I trudno się dziwić. Reforma, która pomija nauczyciela jako człowieka, nie ma prawa się udać. Mamy rozbudowaną podstawę programową, ale nie mamy kredy. Wspaniałe profile absolwentów, ale nauczyciel biega między trzema szkołami, żeby zapłacić rachunki. Mówimy o sprawczości ucznia, ale każda inicjatywa wymaga dorosłego nadzoru, bo system nie ufa nikomu.
Co trzeba zrobić?
Zapewnić godne warunki pracy. Tylko tyle i aż tyle.
Ograniczyć biurokratyczne absurdy.
Dać nauczycielowi autonomię z prawdziwego zdarzenia, a nie wolność do wypełniania kolejnych tabelek.
Przestać udawać, że słuchamy nauczycieli, jeśli i tak wszystko jest już przesądzone.
Przekazać oświatę w ręce ekspertów, a nie PR-owców.
Dziś pytanie nie brzmi: jak uczyć dzieci współpracy, sprawczości, krytycznego myślenia. Tylko: czy szkoła sama jeszcze umie być sprawcza? Czy system nie zabił w niej ducha?
Może czas przestać zmieniać szkołę — i po prostu pozwolić jej działać.
——-
Źródło: Magdalena Konczal, Nie zaczyna się budować domu od komina. A tak wygląda obecna reforma oświaty / Strefa Edukacji, 30.03.2025 r.
https://strefaedukacji.pl/nie-zaczyna…/ar/c5p2-27412947